Nasze początki i pierwsze posiłki BLW

Nasze początki

Pamiętam jak dziś. Synek miał 6 m-cy i tydzień. Od początku wyłącznie karmiony piersią, bezbutelkowy. To była wygoda i wcale nie spieszno mi było do wprowadzania stałych pokarmów, a on nie rwał się do jedzenia, tylko przyglądał się nam spokojnie, kiedy jedliśmy. Ale 6 m-cy skończone, spróbujmy i zobaczmy, co się zadzieje. Zaopatrzyliśmy się w pomocny sprzęt: krzesło (mały już wtedy siedział sam stabilnie, choć sam jeszcze nie siadał), strójceratę do rozkładania pod krzesłemi talerzyki. Przestudiowałam książkę "Bobas Lubi Wybór" G. Rapley, T. Murkett i przewertowałam chyba cały Internet w poszukiwaniu informacji o początkach BLW. Wybór padł na ekologiczne brokuły. Jak wyczytałam - ich różyczki najłatwiej uchwycić małym rączkom (i rzeczywiście tak jest!). Zasiedliśmy razem do kolacji. Mój strach był ogromny... Czy się nie zakrztusi, nie zadławi, czy nie będzie go bolał brzuszek, czy zrobi kupę ;) etc. Podobno podczas pierwszych stałych posiłków BLW zazwyczaj maluchy niewiele zjadają, tylko bawią się jedzeniem, bo nie wiążą go z zaspokajaniem głodu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy na swój pierwszy posiłek synek pochłonął mnóstwo brokuła! 




Siedzieliśmy i spod oka go obserwowaliśmy podekscytowani. Spod oka, bo najlepiej zachowywać się normalnie, nie zwracać na dziecko szczególnej uwagi, nie grzebać mu w talerzu, nie pomagać, ogólnie mówiąc nie przeszkadzać i pozwolić radzić sobie samemu :) A Ksawery od pierwszych dni radził sobie świetnie, a wszelkie moje obawy okazały się niepotrzebne. Żadnych bóli, zaparć, zadławień, krztuszenia się etc. Ośmielona odpuściłam strachy na lachy i wystartowaliśmy na dobre :) Przez kolejny tydzień niemal codziennie siadał z nami do każdego posiłku i zawsze coś zjadał. Codziennie podawałam nowe warzywa ugotowane w słupkach na parze, bez soli (marchewkę, pietruszkę, buraka i inne sezonowe), dostał też banana, kaszę jaglaną, jabłko (choć - jak się później dowiedziałam - nie jest najlepsze na sam początek, bo jest twarde i bywa najczęstszym powodem zakrztuszeń dzieci. Synkowi nic nie było). Nie czekałam tygodnia ani nawet dnia między wprowadzaniem nowych produktów. 




Po tygodniu trochę przystopowaliśmy, bo spanikowałam, że przez pół roku nic, a tu nagle codziennie stałe pokarmy i to kilka razy dziennie... Przez kilka następnych dni daliśmy maluchowi trochę odpocząć od tych nowych wrażeń i rzadziej siadaliśmy razem do stołu. Szybko jednak zaczął jadać z nami wszystkie posiłki.  Teraz ma już ponad rok i regularnie jemy wspólnie 3 razy dziennie. Zdarza się, że zje bardzo niewiele lub nawet wcale. Zmieniają mu się też gusta ... To, co chętnie jadł wcześniej, teraz odrzuca i na odwrót. Nie przejmuję się niczym, nie wmuszam, nie wpycham. Ufam, że jego wybór jest słuszny. Od samego początku rozszerzania diety podawaliśmy do picia wodę. Tak jak nie należy dopajać dzieci karmionych piersią, tak w momencie wprowadzania stałych pokarmów, woda jest już niezbędna. Inaczej zaparcia murowane... Woda wystarczy, soczki i herbatki są zbędne. W czym podawać? Ja kupiłam bidon ze słomką i kubeczek doidy. Obydwa sprawdziły się świetnie, ale często pił też ze zwykłej szklani, z naszą pomocą. Nie musiałam go uczyć pić z bidonu, bo sam od razu załapał, jak działa słomka :) W doidy podawałam zupki przytrzymując mu kubeczek. Teraz już sam z niego pije, choć wciąż też sporo wylewa w ramach fajnej zabawy :) No cóż, warto pozwolić bawić się jedzeniem, przecież m.in. o to chodzi w BLW. 

A co mają powiedzieć rodzice "niejadków", których dzieci nic nie zjadają lub tylko mikroskopijne ilości pokarmów trafiają do brzucha? Nic się nie martwić i robić swoje. W mleku zawarte jest wszystko co potrzeba małemu człowiekowi. Pierwsze miesiące BLW to głównie zabawa, poznawanie, doświadczanie ... Pozwólmy na to i nie zmuszajmy do niczego. Niech jedzenie od pierwszych chwil kojarzy się naszym dzieciom przyjemnie i bezpiecznie! :) Stwórzmy miłą atmosferę przy stole i zajmijmy się swoim talerzem :)

No dobrze, ale przecież tyle jedzenia się marnuje w tym BLW ... Hm, u mnie nigdy się nie marnuje i wcale nie musi. Zależy od Was. Co zrobić, żeby się nie zmarnowało? Nie wyrzucać! Tylko:
  • zjeść samemu - tak właśnie, ja często pojadam po moim synku. Nakładam sobie mniej i zostawiam miejsce w brzuchu na pojadanie :) Bynajmniej nie mam przez to nadwagi :) Albo zabieram ze sobą na spacer i zjadam na drugie śniadanie lub podwieczorek :)
  • przetworzyć - owoce, których nie zje, można schować do lodówki i dodać następnego dnia do owsianki rodziców; z warzyw można zrobić pastę do chleba lub sos do makaronu  (zblendować, dodać oliwę, zioła, sok z cytryny :)
  • oddać psu - o ile posiadacie i jest wszystkożerny :)
  • wysypać ptaszkom - resztki zbieram do torebki i wysypuję gołębiom lub kaczkom, kiedy wychodzimy na spacer :)
A co jeśli spadnie na podłogę? Ano nic, podnieście i połóżcie mu z powrotem na stoliku. O zgrozo ... już widzę miny babć, które myją 7-miesięcznym dzieciom zabawkę za każdym razem, kiedy spadnie na podłogę ... A co tu mówić o podniesieniu jedzenia z podłogi! Po pierwsze po to rozkładamy ceratę, by na nią upadało i żeby nie marnować jedzenia. A nawet jak upadnie na podłogę, nic się nie stanie. Po drugie umiarkowany bród jest zdrowy i sprzyja budowaniu odporności u dzieci. Dzieci trzymane w sterylnych warunkach mają większą skłonność do alergii niż dzieci, które jedzą z podłogi ;), grzebią w piachu i głaszczą zwierzątka. Nie muszę tu chyba doprecyzowywać, do której grupy my należymy ;)

Pamiętajcie też, że nie należy za wcześnie sprzątać! Chyba że dziecko płacze, jest wyraźnie zniecierpliwione lub dzieje się coś innego, wtedy oczywiście należy zabrać go od stołu i nie zmuszać do jedzenia. Kiedy zjemy już swoje, a dziecko wciąż się bawi/je, nie bierzmy się za zmywanie i sprzątanie ze stołu czy w kuchni. To wszystko odwraca uwagę dziecka. Ono przecież jest takie ciekawskie i wszystko je interesuje. Posiedźmy dłużej przy stole. Pierwsze posiłki z maluchem mogą trwać nawet 40 minut lub dłużej. Poza tym zdarza się, że dziecko zjada najwięcej dopiero pod koniec zabawy jedzeniem, kiedy wydaje nam się, że nic już nie weźmie do ust. Podsumowując:

Moje 10 przykazań BLW

  1. Podczas posiłku zajmij się swoim talerzem, nie dzieckiem
  2. Jedz to samo, co dziecko
  3. Pozwól mu bawić się jedzeniem
  4. Odpuść sterylną czystość/idealny porządek
  5. Nic się nie martw, odpuść strach
  6. Stwórz miłą atmosferę przy stole
  7. Nie zmuszaj!
  8. Nie sprzątaj za szybko ze stołu
  9. Nie wyrzucaj jedzenia!
  10. Zaufaj mu 

Pomysły na pierwsze dania?

Kiedy sama rozpoczynałam przygodę z BLW, brakowało mi przepisów na pierwsze dania. Oczekiwałam, że znajdę w Internecie rozpiskę menu na cały tydzień, żeby było jak najbardziej urozmaicone i zbilansowane. Potem zrozumiałam, że to zbędne. Bo po pierwsze, mleko wciąż jest podstawą pożywienia i stałe pokarmy w żaden sposób go nie zastępują, a po drugie, dla dziecka to wszystko jest tak nowe i ekscytujące, że obojętnie  co mu się nie poda i tak będzie to dla niego ogromnie ciekawe! :) Ważne, by nie podawać mu za dużo nowości na raz, bo może nie wiedzieć, co wybrać i być przytłoczony nadmiarem. 2-3 składniki w jednym posiłku wystarczą w zupełności.

Można działać według schematu:
Na śniadanie kasza lub ryż + owoce (suszone, duszone lub świeże). Ja często robiłam kuleczki :) 

Na obiad kasza/ziemniaki/makaron/chleb na zakwasie + warzywa na parze z odrobiną oliwy lub innego dobrej jakości oleju lub masła.

Kolację na początku rozszerzania diety można pominąć :) Ale jeśli maluch później chodzi spać i jada kolację z rodzicami, świetnie sprawdzi się zupa krem z warzyw :)

Pomocny sprzęt
  • krzesło (najprostsze z Ikei, polecam), bo mały już wtedy siedział sam stabilnie, choć sam jeszcze nie siadał,
  • strój (też z Ikei),
  • ceratę (do rozkładania pod krzesłem)
Talerzyki i miseczki są na początku zbędne, bo dziecko bardziej interesuje się samym naczyniem niż jedzeniem.  Pamiętam jak podałam po raz pierwszy kaszę jaglaną, w miseczce ... Nim się obejrzałam, miska wraz zawartością wylądowała na podłodze, a ja pół pokoju miałam w jaglance ... Kto kiedyś sprzątał ciepłą jaglankę z podłogi, ten wie, jakie to upierdliwe... ;) Zaczęliśmy używać talerzy i miseczek dopiero ok. 10 m-ca. 


POWODZENIA :)

3 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za podzielenie się Waszymi doświadczeniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę! Mam nadzieję, że miło się je czytało i były pomocne :)

      Usuń
  2. Rewelacyjny artykuł. Konkret, którego potrzebowałam :)

    OdpowiedzUsuń